16.09. 2003
Do Lizuta list otwarty
My też dziękujemy za PRL. To był wielki zaszczyt dla nas zagrać na takim koncercie dla Was i to w dodatku w TAKIM TOWARZYSTWIE.
Co do 13 grudnia w Spodku to:
1. Wiele wskazuje na to, że 13 grudnia jest jedynym terminem, w którym ewentualnie mogłyby odbyć się poznańskie urodziny PP
2. Niemniej nie jest to kluczowy powód tego, że nie chcielibyśmy wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. Dla mnie PRL był momentem magicznym choćby z tego powodu, że wróciły mi jak żywe przed oczy i pamięć wszystkie te wielkie chwile z udziałem Dezertera, Kultu, TLA, Brylka, Budzego – które przeżyłem jako ich fan w latach 80tych. Do głowy mi nie przyszło wtedy, że jeszcze kiedyś będzie można to powtórzyć. Bogu chcę podziękować, że dane było mi w tym wziąć udział i po części z Lizutem i Proximą wprowadzić w czyn. To co zdarzyło się w Warszawie 13 września było dla mnie cudem. Cuda mają to do siebie, że są jednorazowego użytku. Tak sobie wymyśliłem ten koncert, tak o nim od początku myślałem i taki też był udział w nim PP – od początku do końca. Nie wiem, czy ktoś jest w stanie zrozumieć to w wymiarze metafizycznym: my w Warszawie byliśmy tymi, kim chcieliśmy być w latach 80tych. Wtedy nie było nam to dane. Teraz opatrzność łaskawie zezwoliła.
Teraz mamy rok 2003, są inne czasy, inna jest Pidżama. Nie chcemy nikogo oszukiwać, bo właśnie wchodzenie drugi raz w te same patenty, oszustwem z naszej strony mogłoby być. Nie umiem sobie wyobrazić moich kolegów i siebie jak drugi raz wpychamy się w PRL -owskie uniformy i gramy koncert udając samych siebie i swoje wyobrażenie siebie sprzed 15 lat. To nie jest pieprzony teatr. Nie czułbym się z tym dobrze.
3. Natomiast uważam, że najbardziej zajebistym pomysłem jest zrobienie festiwalu, ideą podobnemu Róbrege, tyle że oczywiście pod inną nazwą, który mógłby kontynuować i nawiązywać do tego z czego słynęło Róbrege. Tyle że nie chciałbym, aby był to kolejny sentymentalny powrót do czasów Jaruzela, a … festiwal, który pokazywałby co piszczy w kraju TU & TERAZ!!!. Festiwal, na którym spotykałyby się stare załogi i kapele, które wegetują grając gdzieś głęboko na prowincji rzeczy ważne i istotne. Takich zespołów: i tych starych i tych młodych (Alians, Akurat, Happy Sad, Paprika Korps, Habakuk, Komety) jest w Polsce opór. I myślę, że przy użyciu tych wszystkich kanałów, z których korzystano przy rozkręcaniu PRL ( … jeśli wiesz, Lizut co chcę powiedzieć…) jest szansa by powstał Festiwal, który stałby się w tym kraju nową i ważną jakością i co najistotniejsze – odważnie spoglądałby w przyszłość i dawałby promień szansy tym, którzy na to zasługują.
Pozdrawiam
grabaż