Niusy

17.12. 2006

PO 19TCE. PIDŻAMA O SWYCH URODZINACH.

POZNAŃ.
Było jeszcze więcej ludzi niż przed rokiem. W kategorii „frekwencja w miejscach zamkniętych” Poznań jest rekordzistą. Absolutnym rekordzistą!!!
Drugi raz pod rząd zdarza nam się zaczynać urodzinowy cykl na własnych śmieciach. Nie wiem sam do końca czy to aby na pewno najlepszy pomysł – zawsze jest to skażone niepewnością, trzęsącymi się kończynami, niekończącą się listą znajomych i niepokojem czy kogoś nie zapomnieliśmy wpisać, zaprosić. To wszystko można przeżyć, tylko dlaczego na pierwszym koncercie?
Tym razem pan od świateł nie spalił się w blokach, światło rozbłysło na czas… i okazało się, że dla części widowni nie stanowi to żadnego hamulca, spore grupy ruszyły do wyjścia przed 2 bisem, może to taka p-ńska tradycja?
Generalnie koncert wspominamy sympatycznie, chociaż już na początku sztuki siadł prąd – czyli to coś co lubimy najbardziej :P. Po kilku dniach sprawdziłem – na koncercie nie pojawił się Pegaz, DJ z Eski Rock, z którym te upierdliwe zonki wiązałem do tej pory (Pegaz był na 2 gigach SNL, na Agrykoli i w Mysłowicach – 2 razy wysiadł prąd). Potem okazało się, że kabel zasilający przecięli ochroniarze, manewrując barierkami. Zaś pod samymi barierkami było piekielnie… dobrze, że tym razem zrezygnowaliśmy ze swoich łapaczy, bo pewnikiem nie poradziliby sobie. Tego wieczoru – także większość naszych akumulatorków pokazało nam środkowy palec, sam zmieniałem baterie 4 razy. A na bisach do tej apokaliptycznej serii dołączył mikrofon. Ja osobiście najbardziej żałuję, że na wejście Ziggiego, „Hej Kolejorz” nie zabrzmiał groźniej, Munio zrewanżował się nam zresztą we Wrocławiu nazwą klubu, który w Pyrlandii nie cieszy się przesadną sympatią. Ale wszystko dobre co się dobrze kończy. Ocena: 9,5

WROCŁAW.
Po koncercie nasi goście: Titus, Tomek i Muniek, zupełnie niezależnie od siebie stwierdzili zgodnie, że zrozumieli czym dla nas jest granie w Poznaniu. Zresztą słuchając nagrań z Uro we Wro nausznie się przekonałem, że oni sami byli pewniejsi niż dzień wcześniej.
Cieszyliśmy się na ten koncert … bo bardzo nam styka i wrocławska publika i WFF i pamiętaliśmy, że przed rokiem grało nam się tu najfajniej. I nie przejmowaliśmy się kiepską przedsprzedażą biletów, bo przekonano nas, że kupowanie biletów we Wro dopiero w przeddzień, to norma. Rzeczywistość potwierdziła te regułę. W WFF było Was ponad 2000! I zdążyły dojechać kamery.
Z rzeczy na minus: klaskanie na „3”… polecieliście taką wolną amerykanką – że w pewnym momencie cały band (przyznawaliśmy się do tego po koncercie) nie wiedział gdzie jest raz :). W drugim podejściu poszło już O.K.
Z rzeczy na plus: trza stwierdzić, że Wro dał radę. Nieodwołalnie :)
Ocena: 9,5

WARSZAWA.
Przed rokiem o naszych urodzinach w Palladium napisałem „…To czego dokonali Warszawiacy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Power nieziemski, super energia, niesamowita interakcja na linii: publika-scena. Po koncercie długo nie mogliśmy uwierzyć, że to działo się w realu.{…}. Nic nie jest w stanie zabronić powiedzieć nam, że to był genialny koncert! […]. To publiczność, jej udział w tym koncercie sprawił, że wszyscy pozwoliliśmy sobie pofrunąć totalnie wysoko. Najwyżej…”
W tym roku było jeszcze lepiej. To był najlepszy koncert P.P. w tym roku, zaś ja, jeszcze nigdy – dziękując ludziom za koncert – nie robiłem pompek. I powiem szczerze, że nie pamiętam wcześniej takich chwil, bym na koncercie czuł się jak niebie. Krótko po koncercie, w garderobie – odniosłem wrażenie, że wszyscy – którzy byli na scenie myśleli i czuli podobnie. Słów brakuje: Ocena 10×10 czyli „Dycha Dych”

KRAKÓW.
To był nasz „najkameralniejszy” koncert, ponoć było Was „tylko” półtora tysiąca, niemniej Studio wyglądało tak jakby w swoich progach urządziło obóz uchodźców. Najbardziej baliśmy się temperatury, grając tu w kwietniu, byliśmy bliscy zejścia (tak blisko jak nigdy) – no i było czego się bać, a powiedzieć mógł to każdy, który widział Kuzyna po koncercie – wyglądał mniej więcej tak jak Kowalczyk Justyna na Igrzyskach, kiedy wycofała się z biegu. Zresztą po Waszej stronie też nie wyglądało to lepiej. Taki cały urok owego zamieszania. Koncert sympatyczny, choć w klaskaniu na „3” pobiliście Wrocław o 3 długości:). Było za to bez jaj… No i fajny after na koniec trasy. Ocena: 9,5

Podziękowania:
• Przede wszystkim Wam, którzy na koncertach nas wspieraliście – swoją obecnością, dłońmi, butami i gardłami, Wielkie dzięki!!!

• Tomkowi K., Gutkowi, Titusowi oraz Muńkowi za pozytywny klimat i bycie razem w tych dniach.

• Mirmiłowi, Ruskiemu, Panu Areczkowi, Wójcikowi, Kartoniarzowi i Kartonelli

• Końcowi Świata – w szczególności za „Styropian”, wzmacniacz i Czarne Janki. Pawilonowi za wytrzymanie presji – 3mamy kciuki!

• Andrzejowi Jegliczce i Go Ahead!, Niedźwiedziowi (żelazne nerwy), Robertowi, Mariuszowi Plucie i Wierzbie – „smutnej trójce z Palladium” i Łukaszowi Maraszkowi – organizatorom urodzinowych zamieszań

• Albertidze, Lasce i Zebrze za porządek na scenie. Udały nam się Skutery :)

• Esce Rock

• Kamerzyści & Kronikarze: Arek Szymański, Kudłaty i spółka

• Naszym fotografom: Orant, Pawłowi, Macey?owi, beretowi

• „Słodkiej” Vendzie, Regdosowi, Lisowi, Angusi (coż za smycz), Flanelowi, Olczykowi z mamą, Ax, Silesia Crew (Picco, Suska, Karlos, Morrison, Sirmycha and co) i wielu innym