Niusy

30.05. 2005

PP po Juwenaliach … i nie tylko

Wrocław. W ubiegłym roku, we Wro był nasz najgorszy koncert juwenaliowy. Zresztą nie mogło być inaczej, kiedy grało się przy oberwaniu stada chmur czarnych. Teraz deszcz także przybył na nasz koncert, tyle że nie był już tak agresywny jak przed rokiem i nie wystraszył was bardzo. (8)

Gdańsk. Mieliśmy grać o 21.30… ale Habakuki błagali nas o zmianę kolejności występów i …poszliśmy kolegom z Częstochowy na rękę i… wyszliśmy na tym fatalnie. Z wszystkich studenckich pikników ten nadmorski cechował się największym organizacyjnym rozpiżdżajem. Koniec końców wyszliśmy na scenę po 1 w nocy. Studenci mieli zgodę do 2 w nocy. Szkoda, bo grało się fajnie… klątwa koncertów gdańskich w fuzji z klątwą częstochowską skopała nam nasze żałosne dupy. (6)

Olsztyn. O Kortowiadzie przez lata nasłuchaliśmy się wielu pozytywnych słów. Teraz mieliśmy okazję sprawdzić to w praktyce. Zachwalający nie mylili się. To była imponująca Luta: i sprzęt i miejsce i liczba ludzi…uffffff. Minus jeden: znów nie udało nam się zagrać całego programu. (9)

Opole. 7 kwietnia byliśmy blisko podjęcia decyzji o zbojkotowaniu Piastonalii, przeważyły nasze dobre stosunki z organizatorami, którzy przy koncercie dla Dominika również nam pomagali. Przyznamy, że po raz pierwszy, tłum ludzi na koncercie P.P. nas nie ucieszył. Chcieliśmy nawet zrobić baner z napisem: „Gdzie byliście 7 kwietnia?”. W ramach „rewanżu” zagraliśmy w Opolu koncert „włoski”, czyli podobnie jak w przypadku strajku włoskiego – robiliśmy wszystko super dokładnie, super precyzyjnie, nie zostawiając kompletnie miejsca dla publiczności: nie było lasu rąk w „Gdy zostajesz…”, chóru gardeł „Outsiderze” czy w „Spokój i ręce” itp. Zagraliśmy cały koncert łącznie z bisami w jednym secie. Wywołani na bis zadedykowaliśmy koncert wszystkim, którzy w kwietniu na koncercie dla Dominika się zjawili, ukłoniliśmy się i już. (5)

Lublin. Było fantastycznie. Tak jak w Olsztynie, z tą różnicą, że daliśmy radę zagrać cały program. (9,5)

Katowice. Który to już nasz raz na Ligocie? A pierwszy raz bez deszczu :) :) :). Śląsk i Zagłębie stanęły na wysokości zadania, jak zwykle zarażaliście energią. Minusy: beznadziejna, debilna ochrona i fatalny sprzęt. (8,5)

Warszawa. Po raz pierwszy na Agrykoli. Fajne miejsce na koncerty. Ile razy pisaliśmy tutaj, na tej stronie, że lubimy grać w Warszawie? Dlaczego? Poszukajcie sami na tej stronie. Tym razem oceny nie zmieni nawet awaria sprzętu i problemy z odsłuchami na scenie. (9)

Konin. Piknikowy event. Bez szaleństw i uniesień, z solidnym desantem komarów na scenę. (6)

Bielsko Biała. Ostatnio graliśmy tu bodaj 4 lata temu, nie było miejscówki gdzie można by nasz koncert zorganizować. Teraz jest. Nazywa się Rude Boy Club. Żałujemy tylko, że nie udało nam się namówić właścicieli RBC na koncert jesienią, ludzi byłoby więcej… jak to jesienią. Po tym koncercie zatęskniliśmy już za październikiem, kiedy znów spotkamy się z wami w klubach. (7,5)