Niusy

05.08. 2002

Słów kilka o Woodstock

Już po. I całe szczęście! Szczęście, że mamy to już za sobą, jeszcze większe, że mogliśmy tam być, zagrać, słuchać i spotkać przyjaciół. Woodstock, w wyniku naszych, grupowych przemyśleń, jawi się jako przerwa w rzeczywistości, przerwany sen ( jak u Roberta de Niro w filmie „Przebudzenie”), który trwa krótko, lecz na tyle intensywnie, ze po powrocie na stare śmieci jest o czym pamiętać.
Nasze granie. Z roku na rok coraz trudniej przychodzi nam zmierzenie się z presją, którą sami sobie narzucamy przed graniem. Zawsze ( i to dotyczy każdego naszego koncertu) staramy się by wypadło to najokazalej, jednak w przypadku Przystanku, świadomość zagrania dla ponad 100 tysięcznego tłumu ma swój wymowny ciężar gatunkowy.
Nie chcieliśmy popełnić ubiegłorocznego błędu, kiedy czekaliśmy na koncert w miasteczku piwnym i kiedy zupełnym przypadkiem dowiedzieliśmy się, że nasz koncert zaczyna się za 20 minut, 1,5 godziny wcześniej niż zapowiadano. Wtedy zabrakło nam czasu na koncentrację.
Teraz już dwie godziny przed 20 tą wszyscy byli na miejscu. Mieliśmy nosa, bo kazali nam pakować się na scenę 30 minut przed czasem. W tym roku, o wiele jaśniejszy niż w 2001 był też układ z organizatorami, którzy wyznaczyli nam 50 minutowy czas pobytu na scenie ( rok temu mieliśmy grać 20 minut). Można było na spokojnie przemyśleć i ułożyć sobie program – tak by nikt nas niczym niespodziewanym nie zaskoczył ( tak jak rok temu, kiedy J.Owsiak wyciągnął z rękawa „Glorię”, na którą nie byliśmy mentalnie przygotowani). Byliśmy więc mocno skoncentrowani, wiedzieliśmy co mamy robić – jedyną niewiadomą była reakcja publiczności, ta jak zwykle nie zawiodła. Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI LUDZIE!!!! Z przewidywanych 50 minut skończyło się na 1,5 godzinie. Na zawsze to zapamiętamy.
Bardzo fajnie było zagrać znów przy zachodzącym słońcu, a nie nocą. W 2001 graliśmy już przy zapalonych światłach i mieliśmy wrażenie, że gramy dla wielkiej czarnej dziury a nie dla ludzi, których ledwie było widać.
Już po wszystkim, następnego dnia rozmawialiśmy z Jurkiem Owsiakiem, który podziękował nam za koncert. Być może Pidżama znajdzie się w filmie, który na Woodstocku WOŚP kręciła. Podczas tej rozmowy, obie strony stwierdziły ( no.. może bardziej Jurek niż my…), że we wspólnej woodstockowej przygodzie trzeba sobie zrobić przerwę. Na jak długo -… tego jeszcze nie wie nikt…