Niusy

02.12. 2002

Trasa Koncertówkowa, część listopadowa

Po koncertach w listopadzie

PIŁA
Jedyna nasza wtopa na całej trasie koncertówkowej. Smutna do bólu, chociażby dlatego, że spotkało nas to na swoich śmieciach. Ewa Demarczyk, jeszcze w latach 70 tych, na wieść, że w Pile na jej koncert sprzedały się 2 bilety – powiedziała, że nigdy już tu nie zagra. Słowa dotrzymała. My chyba nie jesteśmy tacy konsekwentni – ale to był nasz ostatni koncert w Pile na długi, długi czas. To też jedyny koncert na tej trasie gdzie musieliśmy płacić za wszystko (sala, ochrona, sprzęt, światła – stąd też takie ceny biletów, chociaż tylko 2 złote droższe niż w lutym)) i wyszło na to, że wszyscy na tym zarobili, tylko nie my. Jakieś dziwne fatum wisiało nad tym koncertem (organizacja do dupy, takaż sama atmosfera), mimo wszystko koniecznie chcieliśmy tu zagrać. Zawsze na nasze koncerty w Pile przychodziło dużo ludzi… Tym razem, nie wiemy, woleli pójść do kina? Grało się przygnębiająco.
Ocena (1)

KOSZALIN
To już nasz drugi raz w tym roku w tym mieście i w tym samym klubie. Bardzo nam się podobało w marcu, więc tym chętniej przyjechaliśmy tu znowu. Naszym zdaniem było jeszcze lepiej. Fajna publiczność, bardzo w porządku organizatorzy, tym razem obyło się też bez zbędnych incydentów. Potrzebowaliśmy solidnego odreagowania po pilskiej katastrofie. Dzięki Wam, to nam się udało.
Ocena (8,5)

GDAŃSK
To dotychczas było dla nas jedno z trudniejszych miejsc do grania. Ludzie zazwyczaj dopisywali, niemniej odczuwaliśmy trudną do opisania rezerwę publiczności w stosunku do nas. Raczej nigdy nie zdarzyło nam, się dać tutaj dupy, nigdy jednak także nie zagraliśmy sztuki, którą się długo będzie pamiętać. No a teraz…?! Jeszcze długo po koncercie nie mogliśmy uwierzyć, że graliśmy w Gdańsku. Ludzie zrobili taką atmosferę, że i nam wszystko wychodziło. To zdecydowanie nasz najlepszy koncert w Gdańsku i jeden z najlepszych w ogóle na tej trasie! Humorów nie popsuł nam nawet piecyk Kozaka, który rozwalił był się na sam koniec występu. Aż się boimy tutaj wracać… Doszły nas również ( co prawda sporo dni po koncercie) opinie, że graliśmy z playbacku. Gratulacje dla debili… i to kolejny argument na to, że to był super gig.
(Ocena: 10)

EŁK Po raz pierwszy w tym mieście. Mieliśmy dużo wcześniej sporo sygnałów, że jest spore ciśnienie na nasz koncert. Sygnały się nie pomyliły. Sala była pełna, biletów zabrakło, ludzie bawili się, jak na stosunkowo małe miasto ? sympatycznie i przyzwoicie. Ełk na tle innych mniejszych miejscowości, w których przychodzi nam grać ( na tej trasie to była najmniejsza miejscówka) naprawdę zdał egzamin na piątkę.
Ocena (8)

OLSZTYN Nie graliśmy tu prawie 5 lat. Na trasie „marchefkowej”, przed rokiem, stacja Olsztyn jako jedyna odwołała nam wówczas koncert. Podobno właściciele Andergrantu nie chcieli mieć u siebie takich śmierdzieli jak my… Minął rok. Właściciele nie byli już tak zdecydowani w swojej niechęci do nas (swoją drogą to, czego nam najbardziej zabrakło w tej całej nieprzyjemnej historii to to, że tej sprawy andergrantowcy z nami nie wyjaśnili) a my znieczuliliśmy nieco własną dumę i … I okazało się bardzo szybko, że trzeba będzie zrobić w Olsztynie jeszcze jeden koncert. Na pierwszy bilety skończyły się prawie zaraz. Duża w tym zasługa Szlachty, który nakręcał całą historię w radiu. Tak więc po raz pierwszy od 14 lat zagraliśmy dwa koncerty w tym samym dniu, w tym samym mieście i w tym samym klubie (ostatni raz w 1988 dwa koncerty w poznańskim Słońcu ze Sztywnym Palem Azji, jako gwiazdą). Organizacyjnie poszło wszystko perfekcyjnie ? duże brawa dla organizatorów i publiki, szczególnie tej z pierwszego koncertu, za to, że bezkolizyjnie dała szansę tym z 21.00 by mogli nas zobaczyć. Zagraliśmy dwa bardzo dobre koncerty, jeden lepszy od drugiego, wytrzymaliśmy to kondycyjnie jak należy. Szczery Positiv!!!
Oceny: godz. 18: (9), godz. 21:(9,5)

ŁÓDŹ
Koncert przeniesiony z październikowej części trasy. Było z tym trochę zamieszania i wożenia się tam i z powrottem, ale wszystko dobre co się dobrze kończy. Przez blisko 13 lat nie udawało nam się w ogóle zagrać w Łodzi żadnego koncertu klubowego, więc tym bardziej fajne jest to, że już drugi rok przyjeżdżamy tu z trasą i że drugi raz wypadło to nienajgorzej. Dobra organizacja, nawet trochę ludzi ( choć jak na tak duże miasto to frekwencyjnie szału nie było ? trochę ponad 5 stówek). Sam koncert prawie dobry, przynajmniej ludzie tak twierdzili. My mieliśmy ko0losalne, chociaż racjonalnie trudne do wytłumaczenia, kłopoty ze sprzętem. I to w znacznej mierze zaważyło na naszej ocenie tego koncertu. Szkoda też, że Funaberia 2 nie jest miejscem, gdzie po koncercie ludzie jeszcze zostają i można by się razem trochę pobawić i przyjąć po przyjacielsku nieco płynów w przełyk Niemniej na pewno miło powspominamy imprezkę w Klubie dla Harleyowców ( pozdrawiamy łódzkich metali z Sacriversum, których totalnie zdemolowaliśmy w piłkarzyki) i nocne wyścigi rikszami po Piotrkowskiej.
Ocena (7,5)

JELENIA GÓRA
Tu też graliśmy po raz pierwszy w historii tego zespołu. I jak na debiutantów, to chyba nie poszło nam najgorzej. Był dobry sprzęt, fajni ludzie (chociaż dało się wyczuć, że sporo osób przyszło po prostu na koncert), sympatyczna zabawa. Jelenia to bardzo piękne miasto, gorąco polecamy szczególnie nocne spacery po mieście! Niestety nie udało nam się znaleźć wolnych miejsc w jakiekolwiek fajnej knajpie, więc wieczór kończyliśmy w hotelu przy oranżadzie. W tym miejscu mały apelik! Jeśli wiecie, że tam gdzie gramy, po koncercie zapalają zaraz światła i wszyscy chcąc nie chcąc opuszczają to miejsce, warto dogadać się z jakimś fajnym pubem i zarezerwować kilka stolików…
Ocena (7)

ZABRZE
Najbardziej polskie z polskich miast (Ch. De Gaulle). Przyszło nam inaugurować imprezy w nowym alternatywnym centrum kultury ? CK Wiatrak. Kiedy tam przyjechaliśmy trwał jeszcze remont. Wiele rzeczy jest tam jeszcze niedoskonałych, niedokończonych, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będzie na Śląsku fantastyczne miejsce na imprezy i koncerty. Warto też przeprowadzić kilka seansów psychologicznych z ochroną, bo pod koniec koncertu psychika kilku gościom nieco wysiadła. Sam koncert był ciężką, ale raczej sympatyczną bitwą o przetrwanie, szwankowała nieco sieć elektryczna, nie było jeszcze odpowiedniego wygłuszenia ? w związku z tym dźwięk hulał gdzie tylko chciał. Początki zawsze są trudne, ale wszyscy dali radę.
Ocena (7)

I tradycyjne podzięksy: Paweł Stadnik, Norman, Patryk, Jacek Woźniak, Michał Podhorecki, Ewa Bogdanowicz, Piran, Piotrek Szlachtowicz, Bogdan Żołądkiewicz, Bożena, Janusz, Leniwiec, Sacriversum, Żółwie.