Niusy

27.03. 2002

Trasa po Ziemiach Odzyskanych – refleksje…

1. Wrocław / 5 Nutek: Miłe miłego początki, ludzi trochę mniej niż w listopadzie, ale było przez to bezpieczniej. We Wrocławiu zawsze nam się gra świetnie. Istnieje bardzo czytelna wymiana pozytywnej i napędzającej energii między publiką a kapelą. A to zawsze i wszędzie jest podstawą dobrego koncertu. Wrocław – czytaj: Constans (czytaj: norma): 9

2. Chorzów / Kocynder: (jedyne miejsce, które nie podpada pod Ziemie Odzyskane) Druga, po Gugalanderze jesienią, udana próba oswajania śląska wypadła rewelacyjnie. Bardzo pozytywni organizatorzy (Łuki !!!), doskonała publika, rozrywkowa ochrona – nigdy nie spotkaliśmy się by te dwie, zawzięcie zwalczające się zawsze strony, stworzyły unikalne widowisko. Bramka ochraniała, publika nacierała i … wszyscy się przy tym dobrze bawili. Incydentos godny polecenia w wielu, wielu miejscach. Prawie ideał: (9,5)

3. Opole / MDK: Bardzo zależało nam na tej imprezie…Koncert na rzecz Wolnego Tybetu od początku do końca zjebała ochrona. Od pocąštku wprowadzili fatalną atmosferę. Odnosiło się wrażenie, że to oni w tym całym zamieszaniu są najważniejsi, a bali się ich nawet (może najbardziej) organizatorzy. Tak antypatyczne typy spotkaliśmy tylko raz, przed laty grając w olsztyńskim Come In. Wtedy Grabaż po ryju dostał, teraz niewiele mu brakowało. O 22 ochrona oświadczyła, że koncert się skończył …bo stróże porządku idą do domu. Grabaż powiedział, to niech sobie idą, organizatorzy tak spękali, że pozwolili nam zagrać tylko Pasażera … i wszystko skończyło się trzy kwadranse przed czasem. Jedyny sympatyczny akcent: The Band OF Endless Noise. Warto zapamiętać! Ogólnie jednak bolesna porażka (3)

4. Głogów / Hala sportowa: Pierwszy dzień wiosny ad 2002. Dużo ludzi, duża hala, rewelacyjne ąwiatła… dzienne… Koncert rozpoczął się około godziny 13.00. Jeszcze nigdy nie graliśmy tak wcześnie. Nie będziemy udawać, że przepadamy za takimi uwarunkowaniami. To była ciężka próba zarówno dla nas jak i dla ludzi. Sądzimy, że obu stronom udało się ją zaliczyć. (6)

5. Lubin / Club Polonia: Koncert, który początkowo miał się wcale nie odbyć, zorganizowali nam lubińscy i polkowiccy fani i ludzie dobrej woli. Wszystko udało się i im i nam prawie doskonale. Wielkie dzięki dla Patrycji i Mirka!!! Koncert z gatunku tych, o których mówi się udane. Szkoda, że tak szybko ludzie musieli się z klubu zwijać. Największe nieporozumienie: dramatyczny bar wraz z równie dramatyczną obsługą. Zaobserwowaliśmy krajowe kuriozum: Piątek. Wieczór. Na sali osób ponad:500. Bar zaprzestaje sprzedawać cokolwiek. Życzymy powodzenia. Najmniej mile, wspominać Lubin będzie Wójcik, bo spod Polonii uczynni zarąbali mu dwa boczne lusterka. Na szczęście w sobotę w Lubinie jest giełda… Kolejny zespół wart polecenia: Rebel’s – Hope. Ogólnie i razem: (8)

6. Gorzów Wlkp / MDK: Gorzów zawsze zaliczaliśmy do miejsc, gdzie się gra nam najciężej. Ludzie nie reagują tu tak spontanicznie jak gdziekolwiek indziej, czuć sporą rezerwę i asekurację. Z pewnością mobilizuje nas to jeszcze mocniej, niemniej zawsze mamy wrażenie, że zamiast na koncert wychodzimy na zażartą bitwę. Ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko. Koncert zaczął się po 23 i odnieśliśmy wrażenie, że niektórzy byli już mocno zmęczeni (…). Gorzów jak zwykle nas nie zawiódł – patrz to co o Gorzowie napisaliśmy wyżej. (5)

7. Zielona Góra / U Ojca: Kolejne miasto, po Chorzowie, Lubinie i Głogowie, które wreszcie rozprawiczyliśmy. Przed koncertem pojawiły się obiekcje niektórych fanów co do miejsca, gdzie mieliśmy zagrać. Poraz niewiadomo który okazało się, że to od nas, i tylko od nas (kapelka i publika) zależy jak to się wszystko kończy i udaje. A udało się wspaniale. Wszystko tak buzowało i trzeszczało, że strach się było bać. Ścisk i tłok nie do opisania. Przez całą noc, po koncercie, trzeba było sprzęt suszyć, o ciuchach nie wspominając. Warto było poczekać te 15 prawie lat by cos takiego przeżyć. Na koncercie nasi starzy fani bawili się ze swoimi dzieciakami. Ogólnie byłaby prawie dycha, gdyby nie zadyma z łysymi pod koniec pierwszego seta. Trzeba było koncert przerywać dwa razy. Zieloną od Gorzowa dzieli niecałe 100 km, a wydawało się nam w niedzielę wieczorem, że przebyliśmy drogę z czyśćca w bliskie okolice nieba. Pozdrowienia dla całej ekipki z Yugosławii, szczególnie od Kuzyna… Ma nowe pseudo: RUM. (8,5)

8. Koszalin / Kreślarnia: Mocno baliśmy się tego koncertu… bo to piąty gig pod rzęd, dzień po dniu, kondycja już nie ta, głosy schrypiałe i zdarte do granic możliwości, organizatorzy wcześniej nie sprawdzeni i troszeczkę zagadkowi, Do tego dawno w Koszalinie nie graliśmy, a jak już tam byliśmy to z publiką bywało różnie… A do tego jeszcze poniedziałek…No wyszło na to, że to nasz najlepszy w historii koncert w Koszalinie. Ludzi full (ponad 400), zabawa super (czasami aż za super), nagłośnienie okey, Lets Go kapela, z którą graliśmy: spoko, organizatorzy z gatunku najsympatyczniejszych z sympatycznych (Paweł & Wolfik), miejscówka very pleasure, impreza na koniec traski bardzo zacna i gustowna. (8)

Wielkie dzięki dla prawie wszystkich, z którymi spotkaliśmy się na tej trasce. Fajnie, że byliście z nami. W kwietniu Pidżama odpoczywa. Budzą się Strachy Na Lachy. Do zobaczenia i usłyszenia w maju. Terminy koncertów już wkrótce… Pozdry. P.P.