06.11. 2001
Druga części trasy
1. Bielsko Biała – po raz pierwszy w tym mieście. B.B. to także jedyne miasto na drugiej części marchefkowej trasy, gdzie nie udało nam się sprzedac całej sali. Mimo to ludzi przyszło dużo – prawie 350 osób. Koncert organizowała miejscowa ekipa pod wodzą Darka, Aśki i Piotra – niestety nie udało im sie dogadać z właścicielami Dragona i za wszystko musieli płacić sami. Rezulatat był taki, że w klubie było dużo ludzi, stracili organizatorzy, my swojego nie zarobiliśmy. Kasę w całości dostali właściciele i sprzętowcy – mało komfortowy układ. Wkurwiająca jest taka pazerność – mówie tu o właścicielach – zazwyczaj ma to bardzo krótkie nogi – w związku z tym nie wróżę im świetlanej przyszłości. Sam koncert był niezły – chociaż sala (akustycznie) była nam bardzo nieprzyjazna. Na 10 możliwych: silne 6.
2. Katowice – kto wie czy obok Lublina to nie najsilniejszy koncert na trasie!!! Podobnie jak tam początek zwiastował koszmary. W pierwszej części padł sprzęt i my na scenie mieliśmy wrażenie, że gramy gdzieś głęboko pod ziemią i że zagłuszają nas kombajny, wiertarki i inne generatory. Co tu dużo mówić była masakra. W przerwie mieliśmy łzy w oczach. Oczywiście ze złości. Potem na spokojnie z Mirmiłem (nasz dźwiękowiec) zastanowilismy się co może nie stykać i pojechaliśmy szczęśliwie do końca. Tymbardziej że publika w Gugalanderze reagowała rewelacyjnie. Po koncercie wszyscy stwierdzili, że być może udało się nam odczarować Śląsk. Do tej pory zawsze fatalnie było tu z ludźmi (wyjątek Odjazdy) a i związku z tym koncerty były nędzne. Teraz ludzie wykupili bilety i byli pozytywnie nagrzani. Oby tak na Śląsku zawsze. Duże plusy dla samego miejsca, jeszcze większe dla Bartka Skowronka, który koncert organizował. Nota:10.
3.Nowy Sącz. Tak sie składa że co roku gramy w tym mieście. Tu wielkie ukłony w stronę Zimy – starego załoganta, który zawsze nam przy koncertach w Sączu pomaga. W tym roku Mruku obwieścił na www.pidzamaporno.art.pl że jest w stanie zrobić nam koncert w Fabryce. Zima ustalił namiary na Mruka i zaklepaliśmy termin. Koncerty w Sączu zawsze grało nam sie ciężko: gramy w bardzo małych salach, organizatorzy do tej pory jakoś nie przykładali sie do ich organizacji jak należy a i sama publika jest powściągliwa raczej – taka z cyklu: zagrajcie „Pasażera” po 3-cim kawałku. Tym razem organizacyjnie jak na Sącz było rewelacyjnie, spanie ekstra, wszystkie bilety sprzedane, zero tyłów dla każdej ze stron – Mruku – Wielki Szacunek!!! Sam koncert:6. No i szkoda, że zabrakło Radośki(po raz pierwszy)
4. Kraków / koncert pierwszy: najbardziej dramatyczny koncert na trasie. Ludzi było tylu, że po pierwszych pięciu kawałkach zabrakło nam tlenu. Historia porównywalna tylko do urodzin w eskulapie – gdzie niektórzy z nas regularnie traca przytomność. Struny pekały jedna za drugą – w związku z tym sam koncert składał się z 5 części.Mikrofony były zaplute na amen – co pięć utworów trzeba było je zmieniać. kłopoty ze sprzętem – generalnie trauma. Sam koncert jednak nienajgorszy :7 ( zasługa ludzi bardziej niż nas samych)
5. Kraków / koncert drugi. Tu może wyjasnienia dlaczego dwa razy w Krakowie i w tak małym klubie RE? Kraków to kurewskie miasto jeśli chodzi o miejsca dla grania. Stopień kurestwa porównywalny z Poznaniem. W Krakowie nie ma żadnego klubu (z wyjatkiem RE)gdzie klub sam zorganizuje koncert – ponosząc ryzyko razem z zespołem. Od Janusza Krzeczowskiego, człowieka który organizuje Punkową WOŚP dowiedzielismy się o cenach w klubach. Okazało się, że zeby zagrać w tym pięknym mieście musielibyśmy najpierw zapłacić sami za wynajęcie klubu (na godziny), za wynajęcie sprzętu, za wynajęcie świateł, za wynajęcie ochrony, za rozklejenie własnych plakatów, sami musielibyśmy samym sobie zapłacić ZAIKS i opłacić hotel. Gdy to wszystko zliczyliśmy wyszło nam, że bilety musiałyby kosztować około 30 złotyc a sama impreza bilansowałaby się przy 500 sprzedanych biletach. Powyżej tej liczby dopiero kaska leciałaby do nas. Po kwietniowych historiach w Miasto Krakoff, gdzie w kwietniu na premiere płyty przyszło raptem 300 osób woleliśmy nie ryzykować. Woleliśmy dać zarobić gościom z RE bo choć to miejsce małe to miłe, gościnne i nie pazerne. Znając powyższe zależności i mając olej w głowie prosimy Was nie miejcie do nas pretensji o ceny biletów w Poznaniu. Układy z miejscami są w Poznaniu jeszcze bardziej przegięte niż Krakowie. Impreza urodzinowa w Posen zbilansuje sie przy 800 osobach… …wracając do drugiego koncertu w Krakowie. Niebo i ziemia w porównaniu do niedzieli. Nie poszła ani jedna struna, mikrofony się nie zapluwały, nikt nie stracił przytomności sprzęt pracował jak należy a ludzi… było jeszcze więcej niż wczoraj. Okazało się że mając nawet tyle lat co my można się jeszcze czegoś nauczyć i z biedy wyciagać niezłe wnioski. Koncert jak dla nas rewelka: 8,5. Wielkie ukłony dla Grzesia Kwietnia. Pozdrowienia dla Kurczaka.
6. Rzeszów – mieszane uczucia. Dlaczego? Zawsze uważaliśmy, że Akademia to najlepsze miejsce koncertowe w kraju. Każdy, który chce robić koncerrty powinien tam pojechać i przypatrzeć jak to sie robi właśnie tam. Tym razem też organizacyjnie było perfect. W czym problem – okazało się że nasz koncert połączono ze studenckimi otrzęsinami. Na pierwszy rzut oka nic strasznego. Ponad połowa naszych słuchaczy to studenciaki, często gramy na juwenaliach i zawsze są to rewelacyjne koncerty… Tym razem, zaraz po naszej sztuce zaczęła się klasyczna dyska… a grając koncert przy pełnej sali mieliśmy wrażenie, że bawi się 3/4 publiki a reszta patrzy na to wszystko jak na cyrkowe dionizje. Cóż każdy ma takich studentów na jakich sobie zasłużył… Smutno przynać: to był najgorszy nasz koncert w Akademii. Zawsze oscylowaliśmy niebezpiecznie wokół dychy – teraz ledwie 7,5.
Do zobaczenia na 3 części trasy marchefkowej.