Mikołów. Mały i ciasny klubik, ale za to jaka atmosfera: bardzo Śląska czyli serdeczna i rewolucyjna zarazem. Mimo kilku krytycznych uwag (Picco) dotyczących komfortu odbierana koncertu my byliśmy bardzo zadowoleni. No może z wyjątkiem kapusty… Nota: 8,5
Nowy Sącz. Mieliśmy ponad roczną przerwę w graniu w tym mieście. Nie za bardzo mogliśmy znaleźć miejsce po tym jak zniknęła Fabryka a Mruku częściej siedzi w Krakowie. Ale w tzw. „międzyczasie” wyświetlił się niejaki Ecik – nasze największe odkrycie Jesiennego Trasa – i koncert został zorganizowany rewelacyjnie. Wyszła nam najlepsza sztuka w N. Sączu w historii i bawiło się z nami blisko 500 osób – to również sądecki rekord. Koniecznie musimy wspomnieć jeszcze o pokoncertowej imprezce u Zimy. Bardzo było MIŁO ;) Nota: 9
Stalowa Wola. Ostatnim razem grając w tym mieście zamykaliśmy ten lokal – teraz jego działalność inaugurowaliśmy. Kiedy przyjechaliśmy do Kwadrata trwały jeszcze, pod okiem słynnego Sety, ostatnie kosmetyczne wykończenia. Tradycyjnie w takich przypadkach pojawiły się problemy techniczne, które jednak udało się nam pokonać. Z szumnie zapowiadanego najazdu łysej hołoty wyszły nici, wyszedł za to bardzo energetyczny koncert. Nota: 8,5
Mielec. Koncert organizowany prawie na ostatnią chwilę. Stało się tak w wyniku krachu z Krosnem. Wielkie dzięki dla naszego starego fana Grzesia Maja, któremu spadliśmy na głowę i siedzieliśmy na niej całe dwa dni. Tu zresztą zaczęły się nasze tradycyjne kłopoty ze zdrowiem. Część składu się zatruła, część przeziębiła. Jak się okazało katar, kaszel i czerwone gardło były naszymi najwierniejszymi fanami w całej podróży – jeśdziły z nami do samego końca. Koncert – chyba najkameralniejszy na całym trasie – ale było lepiej niż za ostatnim razem w Mielcu. Nota: 7
Lublin. Takich tłumów w Graffiti na Pidżamie jeszcze nie było. Zabawa jak zwykle w Lublinie na całego. Szkoda, że gramy tu tylko raz w roku. Nota: 9
Ełk. Jeden z najdłuższych przelotów na trasie. Z tego faktu najbardziej cieszył się Wójcik ;) Kulminacyjny punkt zmagań ze zdrowiem i mimo że koncerty w domach kultury nigdy nie zaliczaliśmy do naszych ulubionych ten rozczarował nas na plus w sposób niespotykany. Jak powiedziała Ewa, organizatorka naszego ełckiego grania: ludzie odrobili lekcje. Byliśmy pod dużym wrażeniem. Różnice z poprzednim naszym występem w Ełku – kolosalne! Zachowaliście się jak rasowa publika nie przymierzając w Warszawie. Duży szacunek! Nota: 9
Białystok. Rekord frekwencji. Wszystkie bilety sprzedane. Tłum w Gwincie nie spotykany przez nas dotąd. Jednak nie zawsze ilość przechodzi w jakość. Dało się odczuć, że sporo ludzi pojawiło się w Gwincie na koncercie, nie na Pidżamie. Po raz kolejny też w klubie były tak fatalne światła, że nasza widoczność kończyła się na ochronie. Nie wiemy – być może jest to jakaś usterka konstrukcyjna w Gwincie, ale w innych klubach ludzi słychać głośniej i donośniej, w Gwincie, kiedy było mniej ludzi chyba też. W sumie jednak – mimo tych kilku chłodnych uwag było całkiem sympatycznie. Nota: 8
Toruń. Najbardziej sinusoidalny przystanek na Trasie: czyli mordercze spotkanie nieba z piekłem. Fatalny organizator i fatalny sprzęt – byliśmy bardzo blisko wyjazdu z Odnowy, ci którzy tam byli – świadkami – koncert trzeba było przerywać chyba z 4 razy. Obsługa sprzętu nie potrafiła go naprawić, w dodatku twierdzili, że to nasza wina, bo gramy za głośno. Sprzętem musieli zająć się Ruski & Mirmił – nasza technika. Na dodatek w nocy w hotelu okradziono Grabaża, który zapomniał się w pokoju zamknąć na noc. Straty: blisko 5 tysięcy złotych, w tym kurtka, telefon, taśma matka z nagranym na Mini DV koncertem PRL. Jednak z ręką na sercu możemy powiedzieć, że mimo tych wszystkich dołerskich klimatów udało się zagrać nam najlepszy koncert na trasie. Toruniacy przeszli samym siebie i to kilka razy. Atmosferę dało się porównać do majowego grania w Piotrkowie Trybunalskim. Nota: 9,98
Wrocław. Również rekordowa frekwencja i refleksja podobna do tej z Białegostoku. Pomijając kwestie wygody, bezpieczeństwa, rozmiarów klubu – w czasie koncertu chyba trochę tęskniliśmy za atmosferą z 5 nutek. I w WZ-ecie i w Nutkach zawsze przychodziło nam staczać boje, tyle że mimo wszystko, w Nutkach ginęło się nam przyjemniej. Nota: 7,5
Katowice (I)&(II). Uwielbiamy tutaj grać. Nie spotyka się nigdzie w Polsce takich miejsc jak Gugalander, gdzie kumplujesz się z wszystkimi: z szefostwem, obsługą baru, bramką, właścicielami sprzętu. Nie ma w Polsce drugiego takiego miejsca, gdzie spotyka się tyle sympatycznych postaci jak tu. Nigdzie jeszcze do tej pory nie zdarzyło się abyśmy zgodzili się dopuścić publiczność do mikrofonów. W Katowicach na drugim koncercie ekipa z forum PP tak sympatycznie zaryczała „Pryszcze”, że do dzisiaj pewnie niektórzy nie zakumali o co w tym wszystkim chodziło. Tak czy owak – brawa za odwagę. Kiedy dodamy jeszcze przywracający do sił pobyt w Aquaparku (dzięki Planet of Sound!!!) i wszechstronną pomoc Morrisona w poruszaniu się po Śląskich fyrtlach i nie tylko – to pozostaje nam tylko jedna nota: 10. Dzięki (!)
Kraków. O niebo lepiej niż przed rokiem. Jeden z najbardziej energetycznych gigów na całym Trasie. Pełno ludzi, bilety wyprzedane, publiczność mimo że liczna to pozytywnie nastawiona i wiedząca o co w tym cyrku chodzi. No i jeszcze raz Aquapark i sobota w RE no i MIŁO ;) chociaż krótko. Blisko ideału: 9,7
Częstochowa. Nota: (0). Jeszcze raz przepraszamy.
Olsztyn (x2). Znów 2 koncerty w Andergrancie. Tym razem, w porównaniu z ubiegłym rokiem – znacznie lepszy pierwszy koncert. Tym razem chyba też przeszarżowaliśmy z własnymi siłami porywając się na dwa ponad dwugodzinne koncerty. Po pierwszym byliśmy już mało przytomni, W końcówce drugiego już tylko prosiliśmy wszystkich świętych o to by pozwolili nam dotrwać do końca. To była droga przez mękę, którą jednak Olsztyniacy nam uprzyjemnili fajną zabawą. Noty: (9) za pierwszy i (7,5) za drugi.
Łódź. Kolejny pidżamowy rekord frekwencji. Tylu ludzi na koncercie PP w Łodzi jeszcze nie było. Atmosferę koncertu chyba najlepiej oddają zdjęcia Rafała Nowakowskiego. Całość popsuli jedynie ochroniarze, którym zdarzało się traktować ludzi jak bigos. Dopiero po kilku rozmowach za kulisami udało się na nich wymóc „bardziej cywilizowane działania”. Niemniej Łódź – do tej pory zimna i nieodgadniona rozpaliła nas do czerwoności. Fajna pokoncertowa wieczorynka w Bibliotece. Nota: (9,5)
Leszno. Od razu na początku zauważyliśmy dużo lepszy sprzęt. To byli ludzie Fotisa, z którymi często pracujemy na urodzinach PP w Poznaniu. To bardzo ważny plus dla organizatorów, ponieważ sala w DK Kolejarz jest tragiczna, jeśli chodzi o akustykę. Teraz chyba było bardziej znośnie niż przed rokiem kiedy graliśmy koncert dla Asi Wiśniewskiej. Przed koncertem spotkaliśmy i rozmawialiśmy się z rodzicami Asi. Życzymy powodzenia w dalszej walce o zdrowie. Sam koncert – nota: (7,5)
Zielona Góra. Nie ukrywamy, że to jedno z naszych ulubionych miast na koncerty. Sam klub mały, sprzęt bardzo taki-sobie, zawsze już po 6 kawałkach jesteśmy jak po basenie… a koncerty TU zawsze rewelacyjne, ludzie bawią się jak szaleni to i my gramy naspeedowani do granic ostateczności. W Zielonej zagraliśmy chyba najdłuższą wersję „Antify” w historii, podobnie jak „Brudną forsę”. Nota: (9,5)
Gorzów Wlkp. To zawsze najtrudniejsze miejsce do grania w tym kraju. Nic bardziej nie mobilizuje do wysiłku niż rząd znudzonych i nie wyrażających wiele twarzy w pierwszym rzędzie, lub siedzących smutnie pod ścianami(sic!). Taka to gorzowska rzeczywistość koncertowa. Niemniej i tak to był chyba najlepszy nasz koncert w tym miejscu. Nawet czasami Gorzowiacy trochę z nami pośpiewali. Może warto raz byłoby pojechać i zobaczyć jak się bawią na koncercie w Zielonej? Nota: (5)
Wielkie dzięki: Miła, Planet of Sound, Morrison, Modrzef, Picco i reszta z silesian forum PP, Renata Parysz, Fraktal, Ecik, Mruku, Seta, Grzesio Maj, mielecka dentystka, Graffiti, Ewa Bogdanowicz, Mirek z Gwnita, Maurycy Męczakalski + Odnowa (to nie oni byli organizatorami), Bartek Skowronek, Edek, Gugalander Crew, Monika Molas, Szlachta is The King, Zdzisław Gnaciński i Dk Kolejarz w Lesznie, Maciek Dzikuć, U Ojca, Pani Ewa Hornik, Rafał Nowakowski i blisko 10 tysięcy uczestników Jesiennego Trasa PP i ponad 6,5 tysiąca kilometrów, które już są za nami.